"PRAGNIENIA ELŻBIETY" - FRAGMENT O LENIE

Lena to nastolatka poszukująca swojego miejsca w życiu zdominowanym przez zasady, które ustalają dorośli. Mimo młodego wieku zdążyła się przekonać, jak okrutni bywają ludzie...

PRAGNIENIA ELŻBIETY - II FRAGMENT














Lena

Spojrzała na stojące na biurku zdjęcie, na którym stała obok ojca, gdy po raz pierwszy przyjechał ją odwiedzić w Warszawie. Obejmo­wali się, uśmiechając się do siebie. Miała wtedy dziesięć lat. W tle widać było fragment szarej budowli, którą doskonale zapamiętała od pierw­szej chwili, gdy przybyła do stolicy z Otwocka. Wtedy Pałac Kultury przerażał ją swą wielko­ścią; dzisiaj jakby zmalał, a może po prostu przyzwyczaiła się do jego widoku. Lecz choć minęły cztery lata, odkąd zabrano ją od rodzi­ców, wciąż za nimi tęskniła i wierzyła, że kiedyś znowu wróci do Otwocka.
Gdy usłyszała, że obiad jest gotowy, podnio­sła się z łóżka i poszła do kuchni. Pozostałe dzieci, które mieszkały razem z nią w rodzinie zastępczej, właśnie wróciły z półkolonii, organi­zowanych przez jedną z pobliskich szkół, i roze­mocjonowane opowiadały o dzisiejszej wyprawie na basen. Lena zdawała się nie słuchać ich pa­planiny. Przyzwyczaiła się do hałasu, który po­jawiał się wraz z ich powrotem do domu, dlatego tym bardziej doceniała chwile, gdy zostawała sama i mogła wsłuchać się w ciszę.
– Lenko, może w czwartek przyjdziesz do mnie do pracy i razem pojedziemy do ośrodka na pierwszą rehabilitację? – zaproponowała Halina, nakładając na swój talerz sałatkę z pomidorów.
Lena kiwnęła głowa, nie podnosząc wzroku znad talerza. Nabijała na widelec ziemniaki na zmianę z kotletem.
– Jak spędziłaś dzień? – włączył się do roz­mowy Jacek, oblizując wąsy. Od niedawna był ich dumnym posiadaczem.
– Trochę ćwiczyłam – odparła Lena bez entu­zjazmu, mając nadzieję, że w końcu przestaną skupiać na niej uwagę.
Z pomocą przyszły jej młodsze dzieci, które po chwili zdominowały rozmowę.
Kiedy skończyli jeść, Lena pomogła przy sprzątaniu ze stołu, a następnie wróciła do swo­jego pokoju. Położyła się na łóżku i spróbowała skupić na czytaniu, jednak nie była w stanie. Jej wzrok znowu spoczął na zdjęciu ojca. Tak bardzo chciałaby się teraz do niego przytulić i usłyszeć, że wszytko będzie dobrze. Takie mia­ła wyobrażenie prawdziwej rodziny, tyle że nie jej. Nerwowo zacisnęła pięści i na nowo rozpro­stowała palce, jakby zbierała się w sobie, prze­konując się do pomysłu, który nagle jej zaświtał.
Pospiesznie złapała telefon i wybrała numer.
– Halo – odezwał się ojciec zaspanym głosem.
– Cześć, tato – zaczęła, uśmiechając się do siebie. – Dawno nie dzwoniłeś.
– Tak? – spytał zaskoczony. – Wydawało mi się, że dopiero co rozmawialiśmy.
– W ubiegłym tygodniu – przypomniała, choć nie chciała robić mu wyrzutów z tego powodu, dlatego zmieniła temat: – Jak się czujesz?
– Raz lepiej, raz gorzej, ale dramatu nie ma – oświadczył, jakby chciał ją uspokoić.
– Dawno się nie widzieliśmy. – Lena nie potrafi­ła ukryć smutku. – Może mógłbyś mnie odwiedzić?
– Tylko jak mam się dostać do Warszawy? – gderał. – Na wózku trudno mi się poruszać po mieście, a bez niego sobie nie poradzę.
Doskonale znała tę wymówkę i za każdym razem podsuwała to samo rozwiązanie.
– Mogłabym poprosić pana Jacka, żeby po cie­bie pojechał – zaproponowała, nerwowo skubiąc rozdwojone końcówki ufarbowanych włosów.
– Nie będę robił problemu obcym ludziom – oburzył się ojciec, jakby zaproponowała mu wyprawę na księżyc. – Wystarczy, że muszą się tobą zajmować.
Na chwilę zmilkła, usiłując zrozumieć, co miał na myśli. Zrobiło jej się przykro, że w tym, co mówił, zabrakło wdzięczności dla ludzi, któ­rzy starali się zapewnić jej opiekę i normalne życie, a przynajmniej jego namiastkę. Wiedzia­ła, że nigdy nie będzie mówić o normalności, dopóki nie będzie miała prawdziwej rodziny.
Nie miała na to szans w domu, który zapamię­tała z dzieciństwa.
Do dzisiaj pamiętała, jak matka wysłała ją na zakupy. Miała wtedy nie więcej niż sześć lat, a na długiej liście sprawunków znalazły się pa­pierosy. Sklepowa doskonale wiedziała, że to dla matki, ale uparła się i nie chciała sprzedać. Kie­dy Lena wróciła do domu, matka natychmiast spytała o papierosy. Lena pamiętała jej niena­wistny wzrok, który mógłby przestraszyć nie­jednego dorosłego, i wściekłość, gdy wyzywała ją od nieudaczników. Dziewczynka schowała się pod stołem w kuchni i z całych sił przycisnęła dłonie do uszu, ale krzyk matki i tak przenikał do jej umysłu. Drżała nawet wtedy, gdy ojciec wrócił do domu i wyciągnął ją spod stołu. Nie była wówczas w stanie wydusić z siebie ani jed­nego słowa. Bała się cokolwiek zrobić czy powie­dzieć, by nie narazić się na gniew matki. Stała przed ojcem ze spuszczonym wzrokiem, a tuż za nim sterczała rozjuszona matka, skarżąc się na nią i nie przebierając w słowach. Do Leny do­cierało głównie jedno słowo: nieudacznik… Tak bardzo wierzyła wtedy matce, że wreszcie sama zaczęła tak o sobie myśleć.
Wreszcie zebrała się w sobie i udając, że nie słyszała poprzednich słów ojca, powiedziała:
– Niedługo zaczyna się szkoła i nie będziemy mieli okazji się spotkać aż do świąt…
– Przecież to szybko zleci i nawet się nie obej­rzysz, kiedy do mnie przyjedziesz – oświadczył, a Lena natychmiast wyczuła w jego głosie igno­rancję, której tak bardzo nienawidziła.
Wstała i zaczęła kuśtykać po pokoju. Usiło­wała znaleźć argumenty, które mogłyby skłonić ojca do zmiany decyzji, jednak podświadomie zdawała sobie sprawę, że to nierealne.
Ojciec od dawna był więźniem we własnym domu. Zamiast wyjść, porozmawiać z sąsiada­mi, iść na spacer, zasiadał przed telewizorem i całe dnie oglądał coraz bardziej ogłupiające programy telewizyjne. Odkąd zaczęła do niego przychodzić pracownica z ośrodka pomocy spo­łecznej i robić mu zakupy, nie wyściubił nosa z domu. Wyjątkiem były wizyty u lekarza, choć ostatnio wspominał, że i z tym sobie poradził, zamawiając wizyty do domu.
W jaki sposób miała go przekonać, by przy­jechał? Powinna powiedzieć, że czuje się samot­na, że oddałaby wszystko, by móc zamieszkać z nim w Otwocku? Być może zrozumiałby, jak bardzo za nim tęskni, gdyby zobaczył swoje zdjęcie, które stało na jej biurku? Może gdyby się przyznała, że jakiś mężczyzna ją prześladu­je i nęka telefonami, ojciec przestałby być taki nieprzejednany?
Przegrała.
Straciła nadzieję.
Samotność była jej przeznaczeniem.



Komentarze

"Marzenia Kaliny" - trailer

"W sieci uczuć" - trailer

"Odroczone nadzieje"-trailer