Niektóre osoby mają tak silny charakter, że trudno z nimi wytrzymać. Ja też stworzyłam taka postać w powieści Gdy powrócił spokój. Jest nią Maria Witczak - matka Marceliny, jednej z głównych bohaterek trylogii.
MAMUŚKA RZĄDZI
"Darek
miał zamiar coś jeszcze powiedzieć, ale poczuł wibrujący w kieszeni telefon.
Natychmiast po niego sięgnął. Przez ułamek sekundy miał nadzieję, że oddzwania
Kalinowski. Kiedy spojrzał na wyświetlacza, jego złudzenia prysły.
- Twoja
mama dzwoni.
– Odwrócił się do Marceliny i podał jej telefon.
– Odwrócił się do Marceliny i podał jej telefon.
– Cześć,
kochanie.
– W
głosie Marii nie było nuty zmęczenia.
– Co
słychać?
– Właśnie
jedziemy do szpitala.
– To
świetnie.
– Kobieta
jeszcze bardziej się rozpromieniła.
–
Zajedźcie najpierw do nas, to znaczy do twojego mieszkania, bo mam coś dla
Emila.
– Mamo,
nie mam kiedy – westchnęła. – Już i tak straciłam czas na komendzie. Od wczoraj
powinnam siedzieć przy jego łóżku.
– Dobrze,
dobrze – przerwała jej Maria i wróciła do swojego wywodu. – Chory powinien właściwie
się odżywiać, dlatego ugotowałam rosół.
– Mamo,
ale ja nie wiem, czy Emil… – Przełknęła ślinę, czując ściśnięte gardło. – Ja
niczego nie wiem…
– Dlatego
powinnaś być przygotowana na każdą ewentualność – przekonywała matka.
– Nie
wypada w szpitalu zjawić się z pustymi rękoma, dlatego skoro świt pobiegłam na
targ i kupiłam prawdziwą kurę. Nie takiego sinego chuderlaka ze sklepu, tylko
wiejską, szczęśliwie dziobiącą robaczki i piasek.
– Mamo… –
Marcelina usiłowała przerwać matce, ale ta się nie poddawała.
– Mówię
ci, od razu mu się poprawi, gdy zje prawdziwego rosołku – trajkotała jak
nakręcona. – Nawet makaron sama zrobiłam. No, prawie sama, bo ojciec zagniótł
ciasto, a Amelka rozwałkowała. Wiesz, że ja już nie mam takiej siły w rękach
jak dawniej.
– Mamo,
proszę… – Marcelina niemal skamlała.
– To, o której będziecie? – Pytanie zawisło w powietrzu. Kobieta opuściła słuchawkę i
przez chwilę patrzyła przed siebie. Potrzebowała czasu, by zebrać myśli. Matka
miała ten niesamowity dar, którego jej zazdrościła. Sama nie potrafiła
manipulować ludźmi i wymuszać, by tańczyli, jak im zagra. Tym razem coś w niej
pękło, dlatego zrobiła głęboki wdech i z całych sił zacisnęła drżące palce na
telefonie.
– Jadę
prosto do szpitala – syknęła, a jej głos zdawał się twardy i
nieprzenikliwy.
– To może, chociaż zabierzesz kompot truskawkowy? – Najwidoczniej Marii wcale to nie
zniechęciło. – Bożenka dała mi kilka słoików i…
– Nie! –
Tym razem Marcelina już krzyknęła, zwracając na siebie uwagę siedzących z nią
osób. – Niczego nie chcę i nie zawracaj mi głowy duperelami – warknęła, po czym
natychmiast przerwała połączenie.
Lidka
wyjęła z jej rąk telefon i schowała go do torebki. Marcelina zaś ukryła twarz w
dłoniach. Nawet kierowca nie śmiał się odezwać. W zupełnej ciszy dotarli pod szpital. Darek uregulował rachunek i weszli do szpitala.
Tablica
informacyjna zawieszona tuż nad szklanymi drzwiami nie dała odpowiedzi na
pytanie, na jakim oddziale leży Emil. Na szczęście była z nimi Lidka, która
szybko dowiedziała się od szatniarki, gdzie powinni pytać o pacjenta. Ruszyli
na oddział intensywnej opieki medycznej. Marcelina nie zwracała uwagi, dokąd
idzie. Zdała się na przyjaciółkę. Myślami była już przy Emilu. Czuła, że jej
potrzebuje, ale równie bardzo to ona potrzebowała jego."
Fragment powieści Gdy powrócił spokój.
Ciekawa jestem, jakie inne cechy odnajdziecie w Marii Witczak?
3. Fragment powieści (klik)
2. Fragment powieści (klik)
3. Fragment powieści (klik)
2. Fragment powieści (klik)
Bardzo zachęcający fragment.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMoja była teściowa była podobną osobą. Zawsze despotyczna i wszystko wiedząca najlepiej. Nie patrzyła na uczucia innych, pozornie stąpając twardo po ziemi raniła ludzi. Chociaż raniła to zbyt lekkie określenie. No ale....
OdpowiedzUsuńTacy ludzie są bardzo destrukcyjni do tego stopnia, że trudno w ich zachowaniu doszukiwać się pozytywów.
Ten fragment - jak zawsze - bardzo intryguje.
Staram się, by moje książki były bliskie rzeczywistości, więc cieszę się, że i tym razem się udało. Żal mi, że miałaś kogoś takiego u swojego boku bo rzeczywiście trudno z takimi ludźmi żyć. Pozdrawiam
UsuńPo tym fragmencie sprawiłaś, że chcę więcej. Lubię takie książki, które są tzw życiowe, które niemalże dotykają czytelnika osobiście, skłaniając go do refleksji nad własnym życiem. Zapowiada się bardzo ciekawa książka :)
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać o idyllicznym świecie. Wolę realistyczny świat.
UsuńWłaśnie się zaczytałam i brakuje mi dalszej części, zaciekawiłaś mnie tym fragmentem, zostawia niedosyt.
OdpowiedzUsuńKolejny fragment już na blogu. Zapraszam
UsuńNormalnie jak bym widziała swoją teściowa. Czasu by mi dziś zabrakło żeby ją tu opisać... Po latach życia z nią doszłam do wniosku że tacy ludzie też muszą być i trzeba się nauczyć z nimi żyć i obcować... Walczyć nie ma co bo zawsze jest się na przegranej pozycji... Będę czytać co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńObłaskawiasz bestię? Z jakim efektem?
UsuńZaciekawił mnie ten fragment :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę.
UsuńNie potrafię ocenić tego typu literatury. Czyta się lekko, przyjemnie, ale to zupełnie odmienny gatunek, niż ten po który najczęściej sięgam.
OdpowiedzUsuńRozumiem i doceniam, że wyzwanie zostało podjęte.
UsuńZnam nie jedną taką osobę. Jest też taka moja babcia, może nie identyczna, ale nawet gorsza, bo kobiet nie lubi. Dlatego synowe i wnuczki są na od razu przegranej pozycji.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry ten fragment, aż zachciało mi się czytać dalej. Koniecznie sięgnę po coś Twojego. :)
Cieszę się. Zapraszam do czytania. Na blogu jest więcej fragmentów innych moich książek.
UsuńNo tak takich osób jest dość sporo... Mają one siłę przebicia, oj mają. Taki malutki fragment książki, a wciąga aż się chce sięgnąć po całość.
OdpowiedzUsuńZapraszam
UsuńCzytam, czytam i nagle koniec. Potrzebuję więcej
OdpowiedzUsuńZapraszam. https://anetakrasinska.blogspot.com/2019/10/gdy-powroci-spokoj-fragment-2.html?m=1
UsuńSporo takich ludzi wokół Nas... Nawet jedna z nich stoi mi przed oczami! Świetny fragment, daje do myślenie.
OdpowiedzUsuńJak czytam te komentarze, to jakaś norma. Obym ja nigdy nie była taką teściową :) na
UsuńLudzie są różni, pod przykrywką "opiekuńczości" ubezwłasnowolniają, albo odbierają innym prawo do życia, pokazują, że oni są lepsi, ważniejsi, maja większe prawa, niektóre matki po prostu nie umieją oddać syna w "dobre" ręce, w "żadne" bo jest przecież ich własnością, a już o poszanowaniu uczuć innych nie ma co marzyć.
OdpowiedzUsuńBoże broń przed takimi matkami. Mam nadzieję, że ja będę "normalną" teściową.
UsuńTen tekst odbieram jako opis uciążliwej teściowej lub osoby, która mocno ingeruje w życie innych. Nie wiem, jaki miałaś cel publikując go? Zachęcić do czytania książki? Reklamy? zastanowienia czytelników nad problemem?
OdpowiedzUsuńZaintrygować. Widzę, że się nie udało?
UsuńIntryguje ten fragment. I z życia wzięty. Chętnie przeczytam ☺️
OdpowiedzUsuńCieszę się.
UsuńCiekawy, zachęcający fragment.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWow coś dla mnie , uwielbiam takie książki ;)
OdpowiedzUsuń