W pierwszym fragmencie powieści "Pianistka" zapraszam Was o odwiedzenia domu Anieli i posłuchania lekcji, jaką przyszło jej przeprowadzić z nowym uczniem, który trafił pod jej skrzydła. Już wiecie, że Bogdańska kochała muzykę i tego samego wymagała od swych uczniów...
"Gdy narzuciła na plecy sweter, wyszła na ganek. Stamtąd pospieszyła do furtki. Po chwili prowadziła do swojego domu trzecioklasistę, który w tym roku nie zdał egzaminów do szkoły muzycznej. Rodzice jedynaka powzięli decyzję o prywatnych lekcjach mających go przygotować do przyszłorocznych przesłuchań. Matka chłopca pomachała mu z audi zaparkowanego przy ulicy, a potem odjechała.
– Zapraszam do salonu. – Amelia
wskazała pomieszczenie na prawo od wejścia, nie spodziewając się, że jej gość nie
zatrzyma się w przedpokoju, by zdjąć zabrudzone październikowym błotem obuwie.
– Ale… Buty? – usiłowała mu podpowiedzieć.
– Mam nowe, widziała pani. –
Rumiany blondynek z brakami w uzębieniu uśmiechnął się do nauczycielki i ruszył
we wskazanym wcześniej kierunku.
Amelia zrobiła głęboki wdech, po
czym powoli wypuściła powietrze, unosząc wzrok do sufitu. Dopiero po chwili ruszyła
w ślad za chłopakiem.
Po wejściu do salonu jej
spojrzenie padło na pozostawione na dywanie ślady sportowego obuwia. Powoli
odwróciła głowę i zerknęła na przyszłego ucznia, który rozsiadłszy się na
stołku przy fortepianie, bawił się w najlepsze, to go rozkręcając, to znów
skręcając, by był jak najniższy.
– Drogie dziecko – zaczęła
Amelia, usiłując nie dać po sobie poznać targających nią emocji. – Mam nauczyć
cię gry na fortepianie, ale widzę, że muszę zacząć od podstaw.
– Nie. Ja już trochę plumkam –
pochwalił się malec i natychmiast przestał się kręcić wokół własnej osi, po
czym z całej siły uderzył w klawisze.
Kilka dźwięków wydobywających się
z wnętrza instrumentu zazgrzytało w uszach nauczycielki, wprawiając ją w
niemałą konsternację.
– Stop! – krzyknęła, jednocześnie
podnosząc obydwie dłonie. – Tu się nie plumka! – dodała groźniejszym tonem. – Tutaj
będziesz przychodził grać, ale zanim zasłużysz na to, by dotknąć klawiatury,
najpierw omówimy panujące na lekcjach zasady.
Potem przez kwadrans tłumaczyła,
czego wymaga od swoich uczniów na zajęciach oraz jak ma wyglądać ich
przygotowywanie się do kolejnego spotkania. Widziała gasnący na ustach chłopca
zawadiacki uśmiech, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Przeciwnie, wiedziała,
że matce Alberta bardzo zależy na lekcjach gry na fortepianie, więc zakładała,
że nie pozwoli synowi uciec po pierwszych zajęciach. A nawet gdyby, to Eliza
podesłała jej jeszcze dwie inne uczennice, i to znacznie bardziej zaawansowane
w grze na instrumencie, więc z przyjemnością podjęła się ich nauczania.
– Teraz wrócisz do przedpokoju i
zostawisz tam swoje buty, a przed wyjściem zmieciesz naniesiony na dywan piasek
– oświadczyła, przeglądając nuty. – Plumka…
Plumka – szeptała, gdy Albert
spełniał jej polecenie. – To teraz zajmiemy się nauką gry – stwierdziła,
widząc, że wraca. – Stań obok mnie i spróbuj zanucić wygrywane przeze mnie
dźwięki – poleciła, po czym zasiadła do fortepianu i powoli uderzała w
klawisze, czekając na śpiew. Ale ten nie następował. – Jakiś problem? – Kątem
oka spojrzała na zachmurzone oblicze dziecka. – Zacznę jeszcze raz. Bardzo
wolno. – Ponownie uderzyła w klawisze. Ale i tym razem odpowiedziała jej cisza.
– Zaczniemy dzisiaj lekcję? – Odwróciła się w stronę chłopca, uważnie go
obserwując.
– Też chciałbym to wiedzieć –
odparł naburmuszony.
Amelia po raz kolejny w ciągu
kilkunastu minut nabrała potężny haust powietrza, po czym powoli je wypuściła. Najchętniej
robiłaby to do końca wyznaczonej lekcji i nie zwracała uwagi na stojącego obok
chłopca, gdyby nie fakt, że jego matka w eleganckim audi zapłaciła z góry za
cały miesiąc, oczekując w zamian rezultatów.
– Może zaczniemy od tego,
dlaczego tu przyszedłeś? – spytała, starając się zapanować nad wezbraną falą
irytacji.
– Mama mi kazała.
Nauczycielka wybałuszyła oczy i
poprawiła zsuwające się z nosa okulary. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
Zwykle trafiali do niej uczniowie
znacznie bardziej zdeterminowani. do pracy, mającej zaowocować sukcesami w
świecie muzycznym.
– A jak sądzisz, dlaczego mama
kazała ci tu przyjść? – dopytywała w nadziei, że zdoła naprowadzić chłopca na właściwą
odpowiedź.
– Bo musiała wrócić do sklepu i
zmienić panią Marylkę, co ma chorego dzieciaka – odparł bez zastanowienia.
Amelia usiłowała pojąć tok
myślenia dziecka, ale choć bardzo się starała, to wciąż czuła się zagubiona.
– Myślisz, że jestem opiekunką
dla takich chłopców jak ty? – zastanawiała się na głos.
– Sam już zgłupiałem, bo najpierw
mówiłaś mi, że będziesz mnie uczyć grać, później kazałaś mi śpiewać, a na koniec
mam sprzątać – tłumaczył, coraz mocniej gestykulując.
Jego ciało podrygiwało przy każdym wypowiadanym zdaniu, a na policzki wypełzły soczyste rumieńce.
Gospodyni miała ochotę jak
najszybciej odprawić impertynenckiego ucznia, a potem zwrócić jego matce
pieniądze i zapomnieć o całej sprawie. Zanim jednak oszołomiona dopiero co
usłyszaną odpowiedzią otworzyła usta, Albert zmrużył oczy i położył dłoń na jej
ramieniu.
– Nie martw się, ja cię nie wydam
– wyjaśnił z przejętą miną. – Nie każdy potrafi uczyć. Poprzychodzę do ciebie jeszcze
parę razy, a jak już rodzice kupią mi obiecaną crossówkę, to i tak nie będę
miał czasu na zabawę w granie."
"Pianistka" premiera 13 sierpnia 2025 r. >>TU ZAMÓWISZ<<
O matko takie ziółko może zepsuć nerwy. Amelia, ma cierpliwość….moje gratulacje.
OdpowiedzUsuńJa bym zwróciła te pieniądze i to jeszcze tego samego dnia.
OdpowiedzUsuńChyba brakło by mi cierpliwości dla takiego ucznia. Szybko oddałabym pieniądze za naukę 😊
OdpowiedzUsuńBiedny ten Albert . Mamusi zamarzyło sie , ze syn ma grać . Szkoda mi takich dzieci
OdpowiedzUsuńTaki uczeń to wyzwanie. Myślę, że Amelia tak szybko się nie podda i Albert jeszcze zagra na pianinie. Plumkanie odejdzie w niepamięć.
OdpowiedzUsuń