Ja jednak lubię oglądać okładki. Nie, nie oceniam książek po okładce, ale jednak lubię cieszyć nią oczy. Niestety mam pecha, bo za każdym razem w moje ręce trafiają książki Cobena z beznadziejnymi okładkami, które zamiast przyciągać, to mnie odstraszają. Ale ja się nie dam tak łatwo "spławić"...
OKŁADKA TO UCZTA DLA OCZU
Kolejna opowieść o losach Myrona Bolitara pokazuje bohatera jako człowieka wrażliwego, który wspomina swojego pierwszego trenera i jego zaangażowanie w rozwój kariery Myrona. Przez lata w nawale obowiązków Bolitar nie utrzymywał kontaktów z mężczyzną, ale teraz z prośbą o pomoc zwraca się do niego córka byłego trenera i sprawia, że świat agenta sportowego wywraca się do góry nogami. Nagle uczucie, którym darzył narzeczoną, zaczyna go uwierać, dlatego zastanawia się nad ich wspólną przyszłością.
Duże zaangażowanie w rozwiązanie sprawy tajemniczej śmierci rodziców Brendy Slaughter, gwiazdy żeńskiej koszykówki przynosi odpowiedzi na wiele pytań, ale Myron wciąż nie jest usatysfakcjonowany, bo ostatecznie przegrywa i traci coś naprawdę wartościowego.
Jeden fałszywy ruch w mojej ocenie:
Powieść jak zawsze trzyma w napięciu i nie będę się powtarzać, ale w tym przypadku zwróciłam uwagę, że autor nie zawsze oszczędza swoich bohaterów i wcale nie boi się serwować im dramatyczne rozwiązania. To trochę zrywa z amerykańskim mitem, że książka czy film powinien mieć happy end. Myślę, że to dobry pomysł, bo życie też nie jest różowe i gdyby książki były odrealnione, to ja osobiście nie chciałabym ich czytać.
MOŻE CIĘ RÓWNIEŻ ZAINTERESOWAĆ:
Muszę w końcu sięgnąć po książki Cobena!
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
Usuń