To moje pierwsze spotkanie z Magdaleną Witkiewicz i jej powieścią "Szczęście pachnące z wanilią". Z prawą ręką unieruchomioną na szynie (czas rehabilitacji) oddałam się lekturze książki.
Główne bohaterki mają bardzo ciekawe przemyślenia na temat rodziny, swoich mężów, kochanków oraz chłopaków i życia, z którym się zmagają. Widać, że przez cały czas toczą wewnętrzną walkę, myśląc o tym, czy lepiej pracować, zarabiać, ale jednocześnie rozwijać się czy poświęcić więcej czasu rodzinie - dylemat każdej matki (też z nim się mierzę).
Cztery młode matki to cztery powody, by się śmiać z ich usilnych starań, by sprostać każdemu wyzwaniu - jakby właśnie za to ktoś miał im przyznać medal. A przy tym obraz mężczyzn, którzy w tym przypadku raczej nie imponują zaradnością, sprytem czy rozsądkiem. Opiekę nad dziećmi traktują jako coś naturalnego dla kobiety, która powinna jeszcze posprzątać w domu, ugotować, poprać i poprasować, a kiedy mąż wróci z pracy, powinna czekać na niego pachnąca, wypoczęta (wcześniejsze czynności zapewne zrobiły się same lub czerpała niewypowiedzianą przyjemność z wykonywania ich), uśmiechnięta i ...
Powieść ma optymistyczne zakończenia, które pokazuje, że warto szukać szczęścia, bo ono jest na wyciągnięcie ręki, a ja szczęśliwie i w dobrym nastroju kończę tydzień rehabilitacji.
Brzmi smakowicie :) Poszukiwanie szczęścia może być niezwykłym doświadczeniem i świetną podróżą przez tą książkę :)
OdpowiedzUsuńO szczęście zawsze warto walczyć :)
UsuńUwielbiam książki Magdaleny Witkiewicz i "Szczęście pachnące wanilią" wspominam z uśmiechem na twarzy. :)
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak ja :)
UsuńJa ciągle mam w planach książki tej autorki. Ostatnio chodzi za mną dobra, bardziej kobieca powieść. Może się zdecyduje...
OdpowiedzUsuńZachęcam - prawdziwa odskocznia od szarości dnia.
Usuń