HISTORIA PISANA PRZEZ GRUPOWICZÓW CZ. 1 "SZANSA OD LOSU"

Od jakiegoś czasu Grupowicze należący do facebookowej grupy Aneta Krasińska - spotkania przy literaturze tworzą swoją opowieść, którą zainicjowała Agnieszka Krizel - administratorka grupy. Opowieść powstaje co tydzień. Każdy ma prawo dopisać do niej fragment wg własnego pomysłu. Kreatywność Grupowiczów przerosła nasze oczekiwania, dlatego postanowiłam publikować opowiadnia na blogu. Wierzcie mi, robi się coraz ciekawiej...

"Szansa od losu" - grupowa historia


"Aneta wyszła z domu mocno spóźniona. Zimny listopad rozgościł się gęstą mgłę nad jeziorem po drugiej stronie drogi, którą kobieta miała do przebycia. Jeszcze tylko drewniana kładka i kilkanaście metrów ścieżki rozmokłej po wczorajszym deszczu. Spieszyła się do położonej niedaleko szkoły, gdzie od kilkunastu lat pracowała.

Jak zwykle korki. Weszła do swojego gabinetu spóźniona i zła. Już po chwili siedziała z kubkiem ulubionej herbaty, gdy zadzwonił telefon na biurku.
To dzwonił dyrektor:
- Witam pani Aneto, mam pewien problem, chciałbym, by pani zajrzała do mnie za chwilę.
- Dobrze - odpowiedziała - i odłożyła słuchawkę.
Po paru minutach zapukała do gabinetu dyrektora.
- Proszę - usłyszała.
Otworzyła drzwi i stanęła zaskoczona. Zobaczyła Mikołaja, świętego Mikołaja. Do świąt jeszcze przeszło miesiąc, pomyślała.
- To ja we własnej osobie - powiedział dyrektor. Zdziwiona Aneta przyglądała mu się z ciekawością.

Był postawnym mężczyzną w sile wieku, a czerwony ubiór oraz biała broda dodawała mu uroku oraz powodowała, że wyglądał bardziej dystyngowanie.
- Zaraz pani wszystko wyjaśnię - powiedział Robert, bo tak miał na imię dyrektor. -To nie tak jak Pani myśli. Zostałem poproszony o bycie świętym Mikołajem dla jednej Fundacji, która pomaga chorym dzieciom.
- Nie, nie, wierzę, ale po prostu poczułam się lekko zaskoczona, bo do świąt jeszcze trochę czasu.
- I tu mamy problem - mówi dyrektor.
- To znaczy, jaki problem?
- Potrzebuję, żeby mi pani pomogła, może głupio to zabrzmi... Potrzebuję śnieżynki.
Aneta w duchu się ucieszyła. Komu, jak komu - dyrektorowi i dzieciom się nie odmawia.
- Panie Robercie, z wielką przyjemnością. To kiedy, co i jak?
- W przyszłym tygodniu, we wtorek spotykam się z prezeską fundacji, ustalimy szczegóły. Jak zapewne pani wie, moimi znajomymi są prezesi lokalnych firm, myślę, że nie będzie problemu z pozyskaniem funduszy na zakup upominków świątecznych dla dzieci. Mogę na panią liczyć, pani Aneto?
- Panie dyrektorze, oczywiście!

Po powrocie do domu Aneta podczas przygotowania obiadu zadumała się. Od dwóch lat była sama, wcześniej miała partnera, Wojtka, lecz rozstała się z nim. Na początku było fajnie. Każde spotkanie z nim powodowało szybsze bicie serca, ale gdy zamieszkał z nią, ich charaktery zaczęły się rozjeżdżać i w ich związku pojawiły się rysy. Wojtek zaczął znikać na całe noce, wymawiając się pracą. Przestał też dokładać się do ich życia. Prawda okazała się bolesna dla niej i wyszła na jaw niespodziewanie.

Jednak czas, zaleczył rany. Aneta skupiła się na pomocy w przygotowaniu Mikołajek dla podopiecznych Fundacji Dar Serca. Jak się okazało, wszystko wyszło wyśmienicie. Sponsorzy stanęli na wysokości zadania. Paczki wywołały wiele uśmiechu i radości. Aneta miała okazję poznać dyrektora z zupełnie innej strony. W pracy stanowczy, zdyscyplinowany, obowiązkowy, chorym dzieciom okazał wiele serca, pozwalając prawie wejść sobie na głowę. W pewnym momencie Aneta wzruszyła się, kiedy mały Pawełek spojrzał przebranemu dyrektorowi w oczy i powiedział:
- Chciałbym mieć takie dziadka jak ty.
Widziała, że nawet dyrektor uronił ukradkiem łzę. Po wykonaniu tego bądź co bądź sympatycznego zadania Aneta z dyrektorem wybrali się do pobliskiej kawiarni na kawę. Nawet nie zauważyli, kiedy minęły godziny i zrobiło się ciemno.

Za oknem kawiarni zaczął padać pierwszy tej zimy śnieg. Zrobiło się nastrojowo, Aneta pomyślała, że nigdy nie znała dyrektora z tej strony, że może być taki, no właśnie, jaki... uczuciowy. Na dworze hulał zimny wiatr. Po wyjściu z kawiarni i pożegnaniu się z dyrektorem postanowiła wracać piechotą. Zatrzymała się przy wystawie małego sklepiku i zesztywniała, w szybie wystawowej zobaczyła siebie, a obok odbicie dyrektora.

Czy to jest możliwe, ja i dyrektor? Nie to tylko pewnie udzielił mi się świąteczny nastrój.

Czy to możliwe? Ja i Aneta? Nie powiem, podoba mi się, ma takie piękne zielone oczy, a te jej czekoladowe włosy... ale to moja podwładna, zaczną się plotki... Muszę się nad tym zastanowić - na spokojnie pomyślał dyrektor. Udał się do domu, nie miał siły ściągać ubrania Mikołaja, wziął tylko z lodówki butelkę whisky i usiadł w fotelu.

Kiedy miał zaciągnąć pierwszy łyk cudownego brązowego trunku przyszła mu do głowy głupia myśl... A co jeśli... Chyba jednak się napiję, a potem pomyślę - powiedział do siebie i przechylił szklaneczkę. Po wypiciu połowy butelki stwierdził, że powinien zadzwonić do Anety.

Myślał przez chwilę i wybrał numer. Jeden sygnał, drugi... o kurka, a jeśli nie odbierze?
Szybko się rozłączył, w takim stanie nie powinien dzwonić, co ona sobie o nim pomyśli.

Raz już była przed paroma latami podobna sytuacja, co prawda nie to miejsce i nie ta praca, ale zaważyło to na jego życiu. Nie, nie zniszczę znowu sobie życia i wszystkiego, na co tak ciężko pracowałem. Zadzwonię jutro i zaproszę Anetę na świąteczne przyjęcie. Ale to dopiero jutro.
Nie spodziewał się, że to Ona zrobi pierwszy krok... Oddzwaniając do niego.

Hmm... Nie odbiera. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało - pomyślała. Nie czekając na nic, wykąpała się i zasnęła.

Poranek przywitał ją pięknym widokiem. Ośnieżone pola i jezioro tworzyły bajkową scenerię. W pracy pojawiła się szybciej od swojego przełożonego. Dyrektor wszedł do swojego gabinetu z niewyraźną miną. Sekretarka zastanawiała się, gdzie to dyrektorek tak zabalował poprzedniego wieczoru. Wyraźnie struty i raczej z bolącą głową.
- Panie dyrektorze...
- Y... Ci... Pani Iwonko, ciszej... - przeciągał słowa. - Proszę tylko przesłać sprawy bieżące i niecierpiące zwłoki mi na maila. Dzisiaj proszę mi nie przeszkadzać. Nie ma mnie dla nikogo. - Złapał się za głowę.

Pani Iwonka wycofała krok. No to ładnie...

Aneta przez cały dzień wodziła wzrokiem za dyrektorem, jednak na próżno. Okazja nadarzyła się na parkingu, kiedy już miała odjeżdżać do domu. Zobaczyła Roberta, jak kroczył do swojego auta.

Wysiadła z samochodu i szybkim krokiem podeszła do niego.
- Robercie, dlaczego mnie unikasz?
Mężczyzna wyraźnie zmieszany, odchrząknął.
- Ja... Mm... Jakby... - zmieszał się. Spoglądał na stojącą przed nim kobietę, piękną kobietę ewidentnie zmęczonym wzrokiem. - Nie będę cię oszukiwał, za bardzo mi... zależy... Musisz wiedzieć, że... Chciałem nawet wczoraj do ciebie zadzwonić, ale stchórzyłem.
Mmm... czyżby był aż tak niepewny siebie? -pomyślała. Może to tylko taka wymówka, a Robert nie wie jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji i odjechać?
- Chciałem ci powiedzieć, że bardzo mi się podobasz, ale stchórzyłem, bo bałem się, jak to odbierzesz, że pomyślisz, że chcę wykorzystać swoją pozycję...
- Robercie miło mi słyszeć te słowa. Zapraszam cię na moje imieniny, są za dwa tygodnie - powiedziała Aneta. Podobał jej się Robert, lecz bała się nowego związku, tym bardziej że dłużej pracowała w szkole niż Robert na stanowisku dyrektora. Pomyślała, że zapraszając go do siebie, być może pozna go bliżej na gruncie prywatnym i wtedy zastanowi się co dalej.
- Z przyjemnością przyjdę - odpowiedział dyrektor i pomyślał: Co mam jej kupić?
Okazja nadarzyła się sama. Przez weekend Robert myślał o Anecie bardzo intensywnie. Musiał wyjechać na wieś, pomóc swojej schorowanej matce. Ogarnął dom, naszczepił drew do pieca, uregulował rachunki, odwiedził sąsiadkę, która opiekuje się matką. Wracał niezwykle zamyślony. Czy to możliwe, żeby wreszcie znalazł miłość swojego życia? Szczerze mówiąc, przy jego prawie pięćdziesięciu latach na karku, czuł się bardzo niepewnie. Z drugiej strony, czas, jaki ostatnio spędził z Anetą, dał mu wiele radości, rozbudził pokiereszowane przez życie serce. Najpierw śmierć pierwszej żony, potem romans z podwładną w poprzedniej pracy, który w ostateczności sprawił, że zrezygnował ze stanowiska i postarał się o to, na którym jest obecnie. Ech...

Po drodze mijał miasta i miasteczka. W jednym z nich kupił z gospodarstwa agroturystycznego, kosz pełen smakowitych prezentów. Z myślą o Anecie. Dwa słoje miodów, powidła śliwkowe, dżemy, herbaty z własnoręcznie zebranych przez gospodynię ziół, jakie otaczały jej posiadłość.

Dwa tygodnie później, stanął pod drzwiami Anety z bukietem czerwonych róż i prezentem. Miał dosyć czasu na przemyślenia. Wiedział, że dzisiejsza rozmowa będzie ważna, może nawet jedną z najważniejszych w jego życiu. Ale decyzję już podjął.

Aneta otworzyła drzwi. Oczom stojącego przed nimi mężczyzny ukazała się niezwykła kobieta. Kobieta, która tchnęła w jego serce na nowo ciepłe słońce. Tak, to jest dobra decyzja - pomyślał.
- Witaj Robercie - Aneta uśmiechnęła się na jego widok.
- Witaj Aneto.
- Wejdź, proszę.

Nieśmiało przekroczył próg mieszkania i odruchowo zaczął się rozglądać po jego wnętrzu. Ładnie pomyślał, tak przytulnie i ciepło, widać w tym kobiecą rękę.

Aneta przyglądała mu się stojąc z boku. To co zobaczyła bardzo jej się spodobało, bo wyraz jego twarzy upewnił ją, że podoba mu się wystrój mieszkania.
- A gdzie reszta gości? - zapytał kiedy pozbył się płaszcza.
- Przyjdą później. Specjalnie zaprosiłam cię na wcześniejszą godzinę, aby spędzić trochę czasu tylko z Tobą... I nie ukrywam, szczerze porozmawiać.

Weszli do przestronnego salonu. Robert usiadł na wskazanym przez Anetę miejscu. Ona zaś, poszła do kuchni przygotować kawę i nakroić ciasto.

Kiedy siedzieli tak, rozkoszując się wyjątkowo smaczną kawą, Robert wziął głęboki oddech i zaczął:
- Aneto, zanim zjawią się pozostali goście, chciałbym, abyś mnie wysłuchała. - Widać było, że ta rozmowa jest dla niego ważna. - Miałem dosyć dużo czasu na przemyślenia. Nie ukrywam, że praca i stanowisko są dla mnie niezwykle ważne, ale miłość i szczęście, najważniejsze. Trochę się pogubiłem po śmierci pierwszej żony. Szukałem na siłę miłości... Chociaż nie wiem, czy można było nazwać to miłością. Szukałem chyba pocieszenia w ramionach młodej kobiety, to dlatego odszedłem z poprzedniej pracy. Było mi cholernie ciężko. Tutaj znalazłem spokój i... - przełknął ślinę... - jak się okazuje, miłość swojego życia. Przy tobie czuję wewnętrzną równowagę, a nasze rozmowy i świadomość, że akceptujesz mnie takiego, jakim jestem, dodały mi jeszcze więcej nadziei. Chcę, żebyś wiedziała, że nie ważne są dla mnie słowa i osądy innych. Spróbujmy razem, zostań moją... może nie od razu żoną, może partnerką, nie wiem, jak to określić właściwie. Dajmy sobie szansę, spróbujmy. Jeśli okaże się, że komuś będzie to przeszkadzało, jestem gotów zrezygnować ze stanowiska, zmienić pracę. Chcę być z tobą.

Aneta słuchała tych słów ze łzami w oczach. Tak bardzo na to czekała. Przy Robercie czuła się podobnie - wewnętrzną równowagę i zrozumienie, których tak bardzo potrzebowała po trudnych przeżyciach w ostatnim związku z mężczyzną. Dotknęła dłoni Roberta.
- Robercie, spróbujmy.

I spróbowali.
Oboje ufnie spoglądali w przyszłość, bazując na swoim doświadczeniu, dążąc do szczęścia, którego tak mało w życiu doświadczyli. Aneta starała się całym sercem wierzyć, że wreszcie spotkała tego jedynego, Robert zaś zaczął marzyć, że dane mu będzie założyć rodzinę, mając przy sobie wspaniałą kobietę.

                                                                WSPÓŁAUTORZY OPOWIADANIA:
                                                                AGNIESZKA KRIZEL
                                                                MARIAN KLUKA
                                                                MAGDALENA NASZORA
                                                    

Jeśli historia się Wam spodobała i chcecie stać się współautorami kolejnej, to zapraszam do dołączenia do grupy na Facebooku Aneta Krasińska - spotkania przy literaturze

Jeżeli macie pomysły na tytuł opowiadania, to śmiało pozostawiajcie je w komentarzach. Może to właśnie Twój tytuł spodoba mi się najbardziej. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli po swojej wizycie pozostawisz tu kilka życzliwych dla mnie słów :)

"Marzenia Kaliny" - trailer

"W sieci uczuć" - trailer

"Odroczone nadzieje"-trailer