Zaczynacie czytanie od zerknięcia na ostatnią stronę? Ja staram się tego nie robić, ale czasem... po prostu nie da się inaczej. Jeśli więc chcecie podejrzeć zakończenie "Słodkiego smaku marzeń", to nie zamierzam Wam tego utrudniać.
EPILOG
Jaskrawe
światło kłuje mnie w oczy. Każde mrugnięcie powiekami sprawia mi ból. Nie wiem,
od jak dawna nie spałam. Mój mózg pracuje coraz bardziej ociężale, jakbym przez
ostatnią dobę wciąż wspinała się pod górę, a im bliżej szczytu, tym większa
niewiadoma.
Za
oknami już dawno zdążyło się ściemnić. Śnieg sypie coraz mocniej. Na szczęście
nikomu nie przeszkadza, że tu siedzę. Nie mam siły wstać, żeby pójść do
automatu po kolejną lurowatą kawę. Do tej pory wypiłam jej tyle, że chyba krąży
już w moich żyłach, skutecznie zastępując krew.
Drzwi
wciąż na nowo się otwierają, ale nie pozwalają mi wejść do środka. Próbowałam
raz czy dwa, ale szybko zostałam spacyfikowana i wyprowadzona na korytarz. Ci
sami ludzie biegali to w jedną, to w drugą stronę, przyprawiając mnie o zawroty
głowy. Pytani - nie odpowiadali, przyspieszając kroku i znikając w czeluściach
windy. Chyba nie jestem niewidzialna i zasługuję na odrobinę szczerości?
Pewnie
ucieszyliby się, gdybym wyszła. Mogliby wrócić do świętowania Bożego Narodzenia,
ale ja się nie dam tak łatwo spławić. To jedyne miejsce, w którym chcę być,
choć zrobiłabym wszystko, by móc stąd wyjść…
Wciąż
czuję przejmujący chłód. Podkurczam nogi na plastikowym krześle ustawionym pod
jedną ze ścian długiego korytarza. Czuję płynące po policzkach łzy, ale nie
potrafię przestać. Wiem, że powinnam być dzielna dla Igora, dla nas, dla naszej
miłości.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku, dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli po swojej wizycie pozostawisz tu kilka życzliwych dla mnie słów :)