Uwielbiam etap gromadzenia informacji na temat miejsc i zdarzeń z przeszłości, by później móc je ciekawie opisać w powieści. Tak też było z historią Nałęczowa, który zachwycił mnie swym urokiem i charakterem sprzyjającym odpoczynkowi i szybkiemu odzyskaniu sił witalnych przez kuracjuszy.
„Od willi Gioia dzieliło go mniej niż pół kilometra, a
spacer o tej porze stanowił preludium do tego, co na niego czekało tego
wieczora. Gdyby nie zaproszenie na licytację, z której dochód miał zasilić
konto ochronki dla dzieci, oczka w głowie Żeromskiego, już dawno popijałby
najlepsze wino i konwersował w miłym towarzystwie.
Odkąd miesiąc temu przybył do Nałęczowa, by odpocząć od gwaru i miejskiego kurzu w Poznaniu,
zdążył się zaznajomić z tutejszą elitą i nieco rozeznać w panujących
zwyczajach. Choć wypoczynek i kurację leczniczą łączył z pracą nad nową
powieścią, to nie sposób było się odciąć od spotkań towarzyskich.
Miejscowość była tak mała, a pensjonaty i uzdrowiska tak gęsto
usytuowane, że na każdym kroku spotykał kogoś, kto już po kilku słowach
okazywał się czyimś krewnym lub znajomym, co stanowiło doskonały punkt
zaczepienia i dawało temat do niekończących się rozmów.
Jeremi właśnie stanął przed bramą i spojrzał na okazałą willę
Jadwigi, którą Beckowa wniosła Józefowi w posagu. Na schodach pod grubymi
kolumnami podtrzymującymi balkon stało kilkoro rozbawionych gości. Dwie z
kobiet ubrane były w długie sukienki z lśniącego materiału, a dwie inne w
czarne kreacje z odkrytymi ramionami. Stojący nieopodal mężczyźni palili
papierosy i o czymś zawzięcie rozprawiali. Z wnętrza piętrowego budynku z
płaskim dachem płynęły skoczne melodie uwielbiane przez najmłodszych gości.
– Remi, nareszcie jesteś – odezwała się Łucja,
nonszalancko zakładając za ucho kosmyk włosów stanowiący część grzywki, której
nie pozwoliła wpleść w kok czeszącej ją fryzjerce. – Gdzie się tak długo
włóczyłeś? My tu umieramy z nudów – sarknęła, wyciągając dłoń na powitanie.
Jeremi musnął wargami palce odziane w długą czarną rękawiczkę
i uśmiechnął się szarmancko. Potem w ten sam sposób przywitał pozostałe panie,
a na koniec uścisnął męskie dłonie.
– Remi, nie traćmy czasu, bo późna godzina – nalegała Łucja,
jeszcze niżej obciągając stanik czarnej, mocno dopasowanej sukienki.
Przybyły nadstawił ramię i poprowadził ją do
przestronnego salonu, w którym większość zebranych rozsiadła się na kanapach i
w fotelach. Nieliczni tańczyli w rytmie wygrywanym przez pięcioosobowy band z
postawnym saksofonistą i drobną wokalistką, która perliście przeciągała
akcentowane sylaby.
Nowa para weszła na parkiet i wnet zaczęła wieść prym. Jeremi
nie szczędził partnerce obrotów i wyszukanych przejść.
Kiedy więc instrumenty umilkły, Łucja, głośno dysząc, z
uznaniem spojrzała na partnera.
– Dziękuję. – Kuligowski skłonił się nisko i odprowadził nie
pierwszej młodości damę do wolnej kanapy.”
.png)
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku, dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli po swojej wizycie pozostawisz tu kilka życzliwych dla mnie słów :)