Za oknem zima, a w domu jeszcze stoi ubrana choinka, zatem klimat idealny do odpoczynku w dobrym towarzystwie. A skoro tak, to "Zima w Nałęczowie" zachęca do sięgnięcia i spędzenia z nią kilku wieczorów.
„Minąwszy posesję, z której wyszła, dotarła do
rozwidlenia. Dla pewności uruchomiła mapę w telefonie i zgodnie z zaleceniem
skręciła w prawo. Potem, sunąc przed siebie, przeszła obok szkoły podstawowej,
skąd właśnie wyszły młodsze dzieci, i dotarła do alei Grabowej. Nie musiała się
długo zastanawiać nad pochodzeniem nazwy. Podziwiała więc grube pnie drzew i co
rusz spoglądała w stronę parku. Wreszcie przeszła na drugą stronę ulicy i
minęła bramę wejściową.
Dłuższą chwilę zajęło jej podziwianie okolicy. Strzępy zieleni
porastającej wszędobylskie trawniki przydawały uroku miejscu, a liczba drzew i
krzewów mogłaby zaimponować niejednemu polskiemu miastu, gdzie bezmyślnie
pozbywano się wszelkich nasadzeń, byle tylko zabetonować kolejny metr przestrzeni
w centralnym punkcie miejscowości.
Wijąca się przez park rzeczka rozlewała się tuż przed pijalnią
wód leczniczych, tworząc olbrzymią taflę, w której przeglądało się słońce.
Świergot ptaków zachęcał do spacerów, ale burczenie w brzuchu przypomniało
Lidce o potrzebie zjedzenia późnego śniadania. Zbliżyła się więc do wyjścia z
parku i rozejrzała na boki w poszukiwaniu jakiegoś sklepu spożywczego. Później
zamierzała wrócić i dokończyć zwiedzanie.
Przeszła przez ulicę i uważnie przypatrywała się neonom sklepowym
informującym o rodzaju sprzedawanego asortymentu. Wreszcie dostrzegła piekarnię
obok sklepu spożywczego. To tam postanowiła zajrzeć w pierwszej kolejności i
posmakować lokalnych wypieków, skoro już miała taką okazję.
Pchnęła drzwi. Metaliczny dźwięk dzwonka przywołał ekspedientkę.
– Co podać? – zapytała serdecznym tonem krótkowłosa szatynka
w białym fartuchu.
– A co pani poleca na śniadanie?
– Może maślane rogaliki z nadzieniem różanym lub
czekoladą albo rogale z ciasta francuskiego z rodzynkami?
– I jak tu się zdecydować, skoro wszystko tak pięknie pachnie?
– zastanawiała się Lidka, spoglądając na wskazywane przez sprzedawczynię
wypieki.
– Proponuję skosztować wszystkiego po trochu.
– Tak zrobię. Proszę zapakować po dwa rogaliki z każdego rodzaju. Najwyżej zostaną na kolację, skoro takie pyszne."
– Za ich smak ręczę własną głową – podchwyciła
sklepikarka.
– Nie zmieniliśmy receptury od ponad wieku, więc
nasze wyroby są wyjątkowe.
Lidka uśmiechnęła się uprzejmie, a jej trzewia znów
przypomniały o sobie.”
.png)
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku, dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli po swojej wizycie pozostawisz tu kilka życzliwych dla mnie słów :)