"SOMEONE ELSE" L. KNEIDL, CZYLI SUBIEKTYWNIE O KONKURENCJI

Z seriami różnie bywa. Czekamy na drugą część, mając nadzieję, że autor i tym razem porwie nas w swój świat, w którym przepadniemy bez reszty. Idąc tym tropem, gdy tylko skończyłam czytać część pierwszą, sięgnęłam po część drugą, czyli "Someone else" i doznałam szoku...

"Someone else"

Cassie i Maurice to bohaterowie, których poznajemy w części pierwszej. Już wtedy wyczuć można było, że coś ich łączy. Mają wspólne zainteresowania bohaterami literatury fantasy, ale żadne z nich nie chce się przyznać ani przed sobą, ani przed innymi do tego, ze łączy ich uczucie.

W drugiej części te uczucia zaczynają dominować w życiu bohaterów i pomimo perypetii bohaterowie zbliżają się do siebie. Są rozstania i powroty jak w typowym harlekinie. On chce, to ona nie jest pewna, ucieka, unika. Gdy ona zaczyna dojrzewać do tego, żeby zacząć mówić o uczuciach, to on zachowuje się jak dzieciak. 

Bohaterowie nie porywają, stare schematy, które nudzą. Dużo nudnych opisów, które niewiele wnoszą do akcji. 

Obok nich jest Julian i Micah, ale jest ich bardzo mało. Ich historia jakby przygasła, zostawiając miejsce innym głównym bohaterem. 

Powieść "Someone else" w mojej ocenie:

Pierwsza część magnetyzowała, przyciągała, zaskakiwała, druga mnie nudziła. Tak jakby autorce zabrakło pomysłów na fabułę i za wszelką cenę chciała napisać część drugą, w której brakuje emocji, nastroju i uroku. 

Tej części nie polecam, bo ja się wynudziłam i nie doczytałam do końca. Wątpię jednak, żeby wątki tak się rozwinęła, że miałabym czego żałować. Teraz jednak dałam szansę trzeciej części "Someone to stay" i póki co jest całkiem nieźle. Obym doczytała do końca, to chętnie opiszę swoje odczucia. 

PRZECZYTAJ TEŻ:

Komentarze

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, dziękuję za odwiedziny. Będzie mi miło, jeśli po swojej wizycie pozostawisz tu kilka życzliwych dla mnie słów :)

"Marzenia Kaliny" - trailer

"W sieci uczuć" - trailer

"Odroczone nadzieje"-trailer