Jak powszechnie wiadomo, nie ocenia się książki po okładce, ale nie można udawać, że ona nie ma znaczenia. Otóż ma i dlatego, jeśli tylko mam taką możliwość daną przez wydawcę, to staram się udzielić grafikowi wielu wskazówek, zanim zabierze się do pracy, a później... Kręcę nosem i marudzę :)
Okładka musi współgrać z treścią, co nie zawsze jest prostą sprawą. Warto jednak szukać kompromisu pomiędzy tym, co modne, a tym, co faktycznie zawiera treść książki, żeby Czytelnik nie czuł się oszukany. A tak się dzieje, gdy okładka ma niewiele wspólnego z treścią książki. Sama nieraz brałam do rąk książki, spodziewając się po nich zupełnie innej treści. Dlaczego? Ano przez mylącą okładkę.
Kiedy więc zapadła decyzja o nowym wydaniu trylogii "Małe tęsknoty" wiedziałam, że okładka musi być bardziej nowoczesna, niż ta, która była w przypadku pierwszego wydania, bo od tamtej chwili minęło już 5 lat, a to paradoksalnie szmat czasu. Mam wiec nadzieję, że okładka przypadnie Wam do gustu, bo trochę pomarudziłam wydawcy. W końcu jednak moje uwagi zostały wdrożone.
Ja z efektu jestem zadowolona. A Wam jak się podobają nowe okładki serii "Małe tęsknoty"?
Pięknie wyglądają te okładki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, mnie też podobają się w tej nowej odsłonie :)
Usuń